Epilog

Każdy z nas usłyszał kiedyś słowa, które pozostaną z nim do końca życia. Każdy z nas pragnie być kimś lepszym, nie zdając sobie sprawy, jakim cudownym jest obecnie. Każdy z nas chciałby coś w swoim życiu zmienić, ale nie ma pojęcia, jak się za to zabrać. Każdego chwytają za serce rzeczy bardziej i mniej ważne. Każdy chce być szczęśliwy. Kochany. Akceptowany przez najbliższych i przyjaciół. Każdy chce czuć się w oczach innych kimś wielkim, kimś godnym uwagi. Każdy z nas zasługuje na szacunek i choć minimum zrozumienia. Wsparcia. Pomocy i troski.
Chcielibyśmy, żeby ludzie widzieli nasze wnętrze, a nie tylko powłokę.
By ukochana osoba wstawała każdego dnia z myślą o nas.


-Lucy!- głos mamy wyrywa mnie z myśli.- Gdzieś Ty była, dziecko?

-Coś mnie zatrzymało.- uśmiecham się do niej i ukradkiem spoglądam w stronę Kas'a, który puszcza do mnie oko. Muszę się powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem.

-Czy tym powodem jest ten przystojniak?- szepcze mama, zbliżając się do mnie.

-Mamo!- śmieje się nerwowo, modląc się w duchu, by tego nie usłyszał.

-No co?- ćwierka cała rozpromieniona, co oznacza, że miała dziś bardzo udany dzień.

-A gdzie podział się tata?- pytam niepewnie.


Wiem, że z nim nie będzie tak łatwo. Jest bardzo surowy.. nie wiem czy zaakceptuje Kas'a tak szybko, jak zrobiła to mama. Od małego zawsze mnie bronił i przestrzegał przed chłopakami, dlatego teraz obawiam się jego reakcji na wieść, że nie będzie miał mnie tylko dla siebie.


-Niedawno wrócił z pracy i chyba teraz jest w salonie, ale dokładnie nie wiem, ponieważ od jakiegoś czasu przygotowuję kolację i coś na podwieczorek.- uśmiecha się szeroko i dopiero teraz dostrzegam, że ma fartuch przewiązany w pasie.

-To może my nie będziemy przeszkadzać?- drapie się w polik spoglądając na Kas'a.


Wydaje się być jakiś nieobecny, ale również może lekko zakłopotany.
Łapię go więc za rękę i ściskam znacząco. Jestem mu wdzięczna, że w ogóle tu ze mną przyszedł. Byłam na niego wściekła, myślałam, że już do końca życia będę się obżerać z jego powodu, ale wtedy, kiedy zobaczyłam, że po mnie wrócił, poczułam że jeszcze nic do stracenia.
I wcale się nie myliłam. W sumie nigdy bym nie przypuszczała, że przez zdradę jego dziewczyny będzie postępował w ten sposób. Współczuję mu z całego serca, bo sama nie wiem, czy dałabym sobie radę z czymś takim. Zdrada to chyba jednak najgorsze co może nas spotkać.


-Lucy wróciła już do domu?- odwracam się pospiesznie w stronę dochodzącego głosu i z przerażeniem stwierdzam, że ojciec stoi w progu i stalowym spojrzeniem przeszywa Kastiela.- Kto to jest, moja droga?- spogląda na mnie, a potem znów na niego.

-To chłopak Lucy!- mama wyprzedza mnie z odpowiedzią, a ja posyłam jej mordercze spojrzenie.

-Chłopak?- tata unosi jedną brew, jakby nie do końca przekonany.

-Tak, mam na imię Kastiel i chodzę z pana córką do tej samej szkoły. Przepraszam za najście, ale trochę zasiedzieliśmy się w szkole, więc postanowiłem, że ją odprowadzę.. nie chciałbym, aby coś stało się jej po drodze.- zdumiona spoglądam na niego znad ramienia, ale on tego nie odwzajemnia. Wpatruje się wprost w mojego ojca. Czuję że atmosfera robi się ciężka.

-Szlachetne z Twojej strony, chłopcze, jednak myślę, że możesz już wrócić do siebie.

-Tato!- wyrywa mi się. Jeszcze nigdy się mu nie sprzeciwiłam, ale teraz czuję, że nie mam innego wyjścia.- Wiem, że Kas wygląda na nieodpowiedzialnego gnoja, ale wcale taki nie jest. Jeżeli staniesz między nami.. wybacz, ojcze, nie ważne, jak bardzo Cię kocham, wybiorę jego.- na potwierdzenie swych słów przytulam się do jego boku.


Czuję jak pod moim dotykiem sztywnieje, ale zaraz obejmuje mnie ramieniem, wciąż wpatrzony przed siebie. Jestem mu wdzięczna.. to oznacza, że także chce być ze mną nie zważywszy na okoliczności. Dzięki temu wiem, że jego uczucia są jak najbardziej prawdziwe.


-Z tego co widzę nie masz zamiaru odpuści, co?- ojciec robi krok w naszą stronę, ale my anie nie drgniemy.- W porządku.- przystaje raptownie, a ja mam wrażenie, że się przesłyszałam. Mama także staje, jak wryta o mało nie wypuszczając z rąk noża.- Ale pamiętaj, chłopcze.- zwraca się do Kastiela.- Jeżeli skrzywdzisz moją księżniczkę, to nie okażę Ci żadnej litości.

-Nie mam zamiaru skrzywdzić pańskiej córki. Będę o nią dbał, obiecuję.

-Jednak to nie zmienia faktu, że będę Cię bacznie obserwował. Jeżeli tylko zobaczę, że Ci się noga podwija, będę zmuszony przeprowadzić z Tobą poważną rozmowę.- patrzę, jak ojciec kiwa na nas głową, po czym gestem ręki każe Kastielowi iść za sobą.

-Twój tata to naprawdę milusi człowiek.- szepcze mi do ucha, zanim znika mi sprzed oczu.

-Myślisz, że tata go zabije?- pytam mamę, opadając na krzesło.

-Jedynie pożre żywcem.- śmieje się, a następnie kończy kroić arbuza i wrzuca go do dużej miski.- Twój ojciec jest naprawdę wymagający, ale wierz mi.. nigdy nie zgodziłabym się wyjść za człowieka, który według mnie nie potrafiłby troszczyć się o swoją rodzinę. Musisz dać mu trochę czasu. Chce tylko sprawdzić, czy naprawdę jesteście szczęśliwi i czy ten chłopak ma poważne zamiary.

-Oczywiście, że ma!

-Wy to wiecie, ale on nie jest do końca przekonany.- uśmiecha się.- Chodź, pomożesz mi z tą sałatką.


Kiwam głową, po czym zakładam swój fartuch i zaczynam obierać truskawki. Jest ich niewiele, dlatego dość szybko udaje mi się je opłukać i pokroić. W tym czasie mama zabiera się za ananasa i podaje mi brzoskwinię. Nie mam pojęcia co to za sałatka, ale mam nadzieję, że będzie pyszna.
Co jakiś czas spoglądam także w stronę drzwi, ale nadal nikogo tam nie ma. Zastanawiam się o czym rozmawiają, jak bardzo męczy go tata i czy Kas daje sobie radę. Jeżeli mu czymś podpadnie już na samym starcie, to mogę się pożegnać z przekonaniem, że nasze wspólne życie będzie łatwe.
Dopiero kiedy kroję gruszkę słyszę, jak klamka w drzwiach się przekręca, a drzwi uchylają.
Wyrok zapadł, teraz tylko zostaje kwestia jaki jest. Spoglądam w tym celu na mamę, ale wzrusza jedynie ramionami i wraca do mieszania produktów w szklanej misie. Tymczasem zerkam za ramię i dostrzegam, że z ciemności wyłaniają się dwie postacie. Wielka ulga ogarnia całe moje ciało, kiedy widzę, że tata trzyma rękę na ramieniu Kasa i ciepło się do niego uśmiecha.
Nie mogę uwierzyć w to co widzę, mój tata po raz pierwszy tak szybko komuś zaufał!
Patrzę na mamę, ale ona zdaje się być równie zdziwiona, co ja. To chyba jakiś cud.


-Już jesteśmy.- mówi tata, podchodząc do mamy i pomagając jej mieszać.

-Jednak nie jest taki zły.- słyszę szept, a potem czuję ciepły oddech na karku.

-Chciałbyś może zostać na kolację?- patrzę w bok na ojca, a ten puszcza mi oko.

-Zostań na zawsze!- mama uśmiecha się do niego z widoczną ulgą.


Kas śmieje się chwilę, a następnie pomaga mi władować wszystko w osobną miskę.
Jestem szczęśliwa, że mam go przy sobie. Że wreszcie tu jesteśmy.. razem.
Jestem pewna, że jeszcze wiele przed nami, ale wiem, że damy radę wszystkiemu.


-Kocham Cię tato.- mówię przechodząc obok niego i cmokając go w polik.

-Czy mogłoby być inaczej?- pyta widocznie rozbawiony.

-No nie wiem, nie wiem..

-Hej, hej! Nie podpadaj tatuśkowi, dobra? Bardzo się starał być miły i nie zagryźć mnie na śmierć, ale jakoś się uspokoił, kiedy mu powiedziałem, że gram w kapeli i interesuje się grunge.

-Tylko pamiętaj, żeby mi załatwić to miejsce dla VIP'a.- ojciec macha na niego palcem, a ja automatycznie wybucham śmiechem. A więc to tak!

-Dla pana to ja bym mógł nawet znaleźć miejsce w zespole.- Kas kładzie sobie rękę na sercu, na potwierdzenie swych słów. Widzę, że ojca to rozbawiło.

-Myślę, że straciłbym wierne fanki, gdyby taki stary grzyb, jak ja wparował na scenę.

-Proszę się tak surowo nie oceniać. Życie zaczyna się dopiero po 40.


Spoglądam to na jednego i na drugiego zdumiona tym, jak szybko odnaleźli wspólny język.
Mam tylko nadzieję, że rozmowy z ojcem nie pochłoną go do tego stopnia, że zapomni, że ma dziewczynę. Musiałabym wtedy wypowiedzieć wojnę własnemu ojcu.
Reszta wieczoru mija nam bardzo radośnie. Muszę przyznać, że tata naprawdę stara się z całych sił i nawet kiedy Kas powie coś nie na miejscu, to go za to nie beszta, tylko obraca wszystko w żart.
Ta dwójka chyba naprawdę będzie zgranym duetem.


-Będę musiał już lecieć. Moi rodzice nie będą zadowoleni z faktu, że żebrzę o jedzenie u innych ludzi.- Kas wstaje od stołu, po czym łapie mnie za rękę i ciągnie za sobą.

-Przyjdź też jutro!- słyszę krzyk mamy, która jest z całą pewnością równie szczęśliwa, co ja.

-Naprawdę się z nim dogadałeś!- rzucam się mu na szyję, kiedy tylko znikamy z pola widzenia rodziców.- Nie mogę uwierzyć, że mój tata stał się takim śmieszkiem.

-Wiesz.. mamy coś wspólnego. Obydwoje chcemy chronić to, co dla nas najważniejsze.- uśmiecha się, po czym nachyla i całuje w usta. Przez chwilę daje się porwać chwili.- Wpadnij dziś wieczorem, bo czuję, że coś nie będę w stanie zasnąć..

-Zboczeńcu.- śmieje się i cmokam go przelotnie w usta.


W końcu jednak odsuwamy się od siebie, żeby Kas mógł się ubrać, a kiedy żegna się ze mną, biegnę czym prędzej do salonu, żeby po sobie posprzątać.


-Dobranoc, kocham was!- krzyczę i wbiegam po schodach do pokoju, żeby jak najszybciej się umyć, przebrać i znaleźć się już przy Kastielu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział trzeci

Rozdział dziesiąty

Rozdział pierwszy