Rozdział trzeci
—Myślisz, że Leo zaprosi mnie na bal? —Czemu nie miałby Cię zaprosić? Przecież to Twój chłopak, Ros. —Wiem, wiem.. ale chodziło mi bardziej o to, czy sądzisz, że będzie chciał użerać się z małolatami na parkiecie.— wypaplała na jednym tchu, czerwieniąc się. Ten rumieniec z pewnością nie był spowodowany przez upał. —Zalałaś się gorącą falą zażenowania.— zauważam, unosząc przy tym lewą brew ku górze. Zawsze łatwiej było mi poruszać tą, bo prawa nigdy nie chciała mnie słuchać, jakby należała do kogoś innego. —Zamknij się, jeżeli Ci życie miłe, Luz.— mówi całkowicie opanowanym głosem, pozbawionym wszelkiego napięcia i zwątpienia, które jeszcze przed chwilą jej towarzyszyły. —Jak sobie życzysz.— wzruszam ramionami, po czym podciągam rękaw bluzy i po raz kolejny tego dnia odczytuje z ręki kod do szafki. Nie jestem zbyt inteligentna, a już z całą pewnością nie mam fotogenicznej pamięci. Nawet swojego numeru telefonu nie jestem w stanie wydukać bez pomocy notesu, ale w końcu każdy
Komentarze
Prześlij komentarz