Rozdział dziewiąty

Czasami bywa tak, że w jednej chwili odejmuje Ci mowy. Nie możesz nic powiedzieć, tylko patrzeć i analizować wszystko w głowie. Nie jesteś w stanie się ruszyć, czujesz, że kończyny odmawiają Ci posłuszeństwa, albo najzwyczajniej wbiły się w podłoże. Chcesz już coś powiedzieć, a nawet otwierasz buzie, ale szybko ją z powrotem zamykasz, kiedy zauważasz, że nie padają żadne słowa.
Wyglądasz wtedy, jak ryba pozbawiona wszelkiej wody. Otwierasz i zamykasz usta.
Otwierasz i zamykasz usta.
Otwierasz je i zamykasz.
Otwierasz i zamykasz.
Otwierasz i..
Z całą pewnością dzień, w którym zgubiłam swoje klucze nie należał do najlepszych.
Z całą pewnością bieganie po całej szkole nie należy do moich marzeń.
Z pewnością szukanie igły w stogu siana to nie moje hobby, ani obowiązek.
Z pewnością przez przypadek usłyszałam dziwne dźwięki dochodzące z sali chemicznej.
Z całą pewnością to przypadek, że potem usłyszałam brzęk krzesła uderzającego o ziemię.
To cholerny przypadek, że weszłam do tej klasy i zobaczyłam to, co zobaczyłam.
Wyglądałam wtedy, jak ryba bez wody. Otwierałam i zamykałam usta.
Otwierałam i zamykałam.
Umierałam powoli
i boleśnie.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów.
Kastiel był tak zajęty gnieceniem cycek Amber, że nawet nie zauważył, że ktoś wszedł do sali, ale za to ona patrzyła na mnie tak, jakby zobaczyła ducha. Szturchnęła go, a potem coś powiedziała. Niestety tak mi w uszach dudniło, że nie usłyszałam co, ale on i tak ją olał, zbył machnięciem ręki, przyciskając bardziej do stołu. Kas nie miał na sobie bluzki, spodnie luźno opinały jego biodra, a Amber leżała w samych majtach, których zapewne zaraz się pozbędą.
I w tej chwili pomyślałam, że w sumie dlaczego nie mogę odwrócić wzroku? Dlaczego wciąż uparcie wpatruje się w ten obrazek i nie mogę przestać, jakbym wierzyła, że to wcale nie on, że to jakiś inny frajer, którego Spears naciągnęła na swoje beznadziejne granie. Ale niestety doskonale znałam te włosy, kształt dłoni, zarys nagich pleców i nawet te trampki, które dziś włożył.
A potem poczułam, że serce krwawi mi od jakiś 5 minut. Ono wciąż i wciąż bezustannie rozpadało się na coraz to mniejsze kawałki. Nie mogło przestać. I stwierdziłam, że jak zaraz czegoś nie powiem, to on zaliczy ją na moich oczach i wtedy na pewno nie powstrzymam łez.
Więc się śmieje i nie śmieje. Śmieje się nie wiedząc dlaczego to robię. Przecież powinno być mi koszmarnie źle, no i w sumie tak jest, ale jednocześnie bawi mnie cała ta sytuacja.


-Czyli mnie nie chciałeś, ale pukanie Amber na szkolnej ławce to dla Ciebie nic nadzwyczajnego?- ledwo wypowiadam pierwsze słowo on cały sztywnieje i zastyga w bezruchu.


Mam ochotę wykrzyczeć mu, że jest najgorszy, że go nienawidzę i chciałabym, żeby wpadli z Amber i musieli się zmagać z gromadą małych i wrednych bachorów, ale zauważam, że nie umiałabym go skrzywdzić, ani nakrzyczeć na niego. Robię krok naprzód, kiedy dostrzegam swoje klucze z kolorową przywieszką, co śmieszne, praktycznie przy ich małym burdelu na kółkach.
Słysząc moje kroki, wciąga powietrze i odrywa lepkie ręce od Spears.


-Lucy..- spoglądam w bok i widzę, jak mnie obserwuje.

-Witaj Kastiel.- uśmiecham się do niego, choć w tym uśmiechu nie ma niczego prawdziwego.- Przyszłam tylko po klucze.- schylam się pod krzesło, po czym wydobywam je i macham mu nimi przed nosem.- Już idę, nie będę wam przeszkadzać. Miłej zabawy.

-Zaczekaj!- podrywa się z miejsca, ale ja już macham im na pożegnanie i zatrzaskuje drzwi.


I wtedy puszczam się pędem przed siebie. Mijam salę plastyczną, zbiegam po schodach o mało się na nich nie potykając, przebiegam między rzędami szafek, resztą klas, wydostając się na zewnątrz. Muszę odetchnąć, bo zaraz umrę. Muszę znaleźć jakiś zakamarek, jakąś norę, w której mogłabym się schować i dać upust emocjom. Płakać całymi godzinami, dniami, aż do usranej śmierci.
I wtedy przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl - szklarnia. Jeżeli będę miała szczęście, to nikt mnie nie zauważy i szczerze mówiąc bardzo na to liczę, bo naprawdę cholernie potrzebuję teraz chwili dla siebie. Dla siebie i swoich potarganych myśli. Dla swojego beznadziejnego jestestwa.
Beznadziejnego i naiwnego, a to chyba najgorsza mieszanka.
Kiedy docieram na miejsce spostrzegam, że kilkanaście uczniów wciąż jest w środku i przygląda się roślinkom. Kilkoro z nich nawet robi zdjęcia, a także dotyka i podlewa. Wiem, że zostały stworzone specjalnie do jednych z naszych zajęć zawodowych, bo jestem w klubie ogrodników. Jakoś nigdy nie miałam dryga do wszelkich sportów. O wiele łatwiej było mi się nauczyć łacińskich nazw roślin z rozsiewu i rozsady, niż dwutaktu. Przynajmniej wiem, że jedna z moich decyzji była trafna.
Jak najbardziej trafna. Lepiej zgubić się w lesie, niż stać na bramce.


-To jest klarkia wdzięczna, a zaraz obok niej znajduje się wilec purpurowy.- słyszę głos Jade.


Miałam okazję poznać go, kiedy tylko pierwszy raz zawitałam u bram tej szkoły.
To ten czas, w którym nie znałam Kas'a.
Nie wiedziałam o jego istnieniu.
I nie miałam przez niego złamanego serca.
To przemiły i sympatyczny chłopak, który niestety nie uczęszcza do naszej szkoły, ale jedynie przychodzi, aby pielęgnować nasze okazy. On także pokazywał mi odmiany i rodzaje wielu kwiatów, jakie wtedy znajdowały się w szklarni. Potem byliśmy na spacerze na obrzeżach lasu. Dowiedziałam się od niego, że bardzo kocha naturę i nie rozumie, jak ludzie mogą tak skrupulatnie ją niszczyć i zanieczyszczać. Nie rozumiałam połowy z tego, co mówił, ale i tak bardzo go polubiłam.
Mówił także trochę o sobie, że jego rodzice zginęli parę lat temu, a on zamieszkał ze swoją siostrą i przyrodnim bratem, za którym nie przepada. Powiedział nawet, że chodzi do naszej szkoły, ale kiedy spytałam kto to, nie chciał mi powiedzieć. Stwierdził, że i tak bym mu nie uwierzyła.


-Przepraszam na chwilkę..możecie obejrzeć co tylko chcecie.- podnoszę wzrok i dostrzegam, jak chłopak zbliża się do mojej kryjówki. O dziwo dziś jest normalnie ubrany.


Orientacyjnie cofam się w tył, przysuwając przed siebie wielką donicę z równie wielkim krzewem, żeby się skutecznie zakryć. Nie chciałam, żeby zobaczył ślady po łzach i zaczął wypytywać o szczegóły, bo wtedy na pewno serce wyskoczyłoby mi z piersi i poległo na moich oczach.
Ale on nie daje za wygraną. Nawołuje mnie szeptem, rozgląda się dokładnie i zagląda w różne zakamarki. Z tego miejsca mam idealny widok na to, co robi. Wygląda na zmartwionego. Wygląda na zmęczonego całym tym dniem i lekko przygnębionego. Może to ja powinnam dziś pytać.


-Tu jestem.- mówię w końcu, odsuwając od siebie, bodajże, paprotkę.

-A więc tu się chowasz.- robi parę kroków w moją stronę i kuca z szerokim uśmiechem.- Królewna ma dziś podły humor?- przechyla głowę w bok i nie czekając na odpowiedź, kontynuuje.- Musisz mi powiedzieć co i jak, żebym mógł Ci pomóc, dobrze?- wyciąga rękę i gładzi mnie po włosach.

-Nie chce o tym gadać, naprawdę.- kręcę głową, opierając twarz o przyciągnięte pod brodę kolana.

-Rozumiem, ale posiedzieć przy Tobie chwilę, czy nie?- dopytuje, zjeżdżając dotykiem na ramię.

-Możesz od razu zatłuc łopatą.- śmieje się gorzko, ocierając łzę wzbierającą się w lewym oku.


Nienawidzę płakać, naprawdę nienawidzę.
Tyle razy już słyszałam, że płacz to oznaka totalnego tchórzostwa, że nie mogę teraz odpędzić od siebie tych głupich myśli. Są one nie do zniesienia, podobnie jak świat, w którym żyjemy.
Za jakiś czas nasza rasa będzie potrzebowała drugiej planety, aby jakoś przeżyć.
To straszne, jak niszczymy świat, który ma dla nas tyle do zaoferowania.


-Tego bym oczywiście nie zrobił.- uśmiecha się cierpko, przysiadając obok i otaczając mnie ramieniem. O dziwo stwierdzam, że jest ciepły, wystarczająco ciepły, by usnąć.

-Wiem, wiem.- kiwam spokojnie głową, przymykając oczy.- Nie chce wracać do domu, ale także nie chce stąd wychodzić. Chciałabym się tu ukryć do końca dnia.- wzruszam ramionami napotykając jego zdziwione spojrzenie.- Trochę, znaczy się.. pewna sprawa mnie przerosła.

-Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać, bo Ci trudno, ale czasami lepiej jest pozbyć się wszelkich negatywnych emocji. Postaraj się tego dokonać, a poczujesz się sto razy lżej, gwarantuję.


Jego uśmiech jest naprawdę szczery, a z oczu bije autentyczna pogodność ducha.
Ma w sobie coś, co chce mi koniecznie pomóc.
Szkoda, że sama nie umiem tego dokonać.


-Chodzi.. chodzi o..- urywam, czując, jak piekielnie się czerwienię. Mam ochotę skopać sobie tyłek za to, że robię z siebie taką idiotkę. Po prostu to powiedź i już!- Chodzi o chłopaka, ale nie o byle jakiego. Ja naprawdę go.. kocham, ale on chyba nie odwzajemnia moich uczuć. Najgorsze jest to, że kiedy razem spędzaliśmy wszystkie te chwile, to on był taki szczery.. taki kochany i.. i inny, jakby czuł to samo. Niestety pomyliłam się.- milknę. Mam dość mówienia o tym.

-To bardzo poważny problem.- ma zmarszczone brwi, skupiony wyraz twarzy i wiem już, że bardzo leży mu moje szczęście. Mam ochotę płakać ze wzruszenia. Wreszcie jakaś bratnia dusza, która mogłaby zrozumieć mnie bez użycia jakichkolwiek słów.- Ale.. każdy problem da się załatwić, albo pokonać. Możesz go także ominąć i wziąć się za inne sprawy. Możesz także postawić na swoim i raz na zawsze zakończyć ten temat. Musisz także przeanalizować w głowie, czy on więcej wnosi do Twojego życia, czy Cię go pozbawia. Musisz to rozstrzygnąć sama ze sobą.


Kiwam głową. On także to robi. Jestem mu wdzięczna, że pozwolił ciszy wtargnąć na naszą posesję.
Muszę zburzyć dotychczasowe mury i zbudować nowe. Postawić cztery białe i puste ściany, a potem dach. Żadnych okien i drzwi, nie chce patrzeć na świat i ludzi. Jestem w tym pokoju otoczona czterema ścianami, które nie przepuszczają niczego, ani nikogo. Stworzyłam dla siebie nową barierę, która z pewnością jest silniejsza i nie da się tak szybko powalić i obrócić w gruz.
Wypisuję na tych ścianach słowa, które kieruje do wewnątrz siebie.
Trzymaj się, nie daj się złamać, dasz im wszystkim radę.
Bądź gotowa na wszystko, co może zgotować Ci los.
Nigdy się nie poddawaj, nie oddawaj walkowerem.
Nie pokazuj słabości, chyba że przy najbliższych.
Bądź twarda, jak żelki z Biedronki, nie daj się złamać byle komu.
Pewnego dnia obudzisz się i będziesz wolna, wolna, w o l n a.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział trzeci

Rozdział dziesiąty

Rozdział pierwszy