Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2017

Rozdział siódmy

W stołówce jest gwarniej, niż zazwyczaj, ale wiem, że spowodował to nadchodząc bal. Większość dziewczyn już od dawna planuje w co się ubierze na zbliżający się wieczór, podobnie jak Rozalia. Nie podzielam ich zachwytu, ale kątem oka lubię poobserwować to i owo. Na przykład bawi mnie sposób w jaki Amber reaguje na sukienki, jakie proponują jej Li oraz Charlotte. W tej chwili wymachuje rękoma, piszcząc przy tym, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. Na dodatek jest cała purpurowa, jak tyłek pawiana. To niecodzienny widok. -Niektórzy naprawdę powinni dostać zakaz wstępu do stołówki, albo chociaż pokazywać kartę szczepień.- Rozalia jak zwykle nie powstrzymuje się przed ukryciem swojej niechęci. Spośród wielu tysięcy osób, które mogą nienawidzić Amber Spears, najbardziej znaną jest mi Ros. Była na tyle bezczelna, żeby podrywać jej chłopaka. Co prawda Leo nigdy by jej nie zdradził, ale bardzo się wtedy pokłócili, a Rozalia nie chciała z nikim rozmawiać na ten temat, bo uważała, że jej n

Rozdział szósty

-Prawdziwa przyjaźń zaczyna się od tekstu "postaw mi piwo" a ja tu żadnego nie widzę. -Nie dramatyzuj.- mówię tylko i muszę zmusić się, żeby mu nie przywalić. -Wprowadziłeś dramatyzm, kiedy chciałeś zaszaleć bez piwa, stary.- James nie odpuszcza.- No jak tam można, co?- zarzuca mi ramię na szyję i ciągnie w stronę pobliskiego baru. -Nie mam humoru, czego Ty nie rozumiesz?- przewracam oczami, usiłując stawić mu opór. Nie pamiętam zbyt dużo z poprzedniego spotkania z Lucy. Jedynie co zostało w mojej pamięci, to jej drobna sylwetka przyciśnięta do mojej. Oddałbym wszystkie skarby świata, by z powrotem znaleźć się w tym cholernym pokoju, w tych głupich czterech ścianach przy których niebawem dostanę klaustrofobii, niż włóczyć się z tym idiotą. Ktoś stanowczo musi mi przypomnieć dlaczego w ogóle u licha się z nim zadaję. Może powinienem się go spytać? -James, powiedź mi, dlaczego ja Cię jeszcze własnoręcznie nie udusiłem?- pytam zatem. -Dlatego, że mnie kochasz, to c

Rozdział piąty

Złote promienie próbują się przebić przez gęste chmury, które jakby celowo chciałby zatrzymać je w potrzasku. Słońce dalej się upiera i w końcu udaje mu się wydostać na świat jeden ze swoich warkoczy, a cały korytarz w kilka sekund tonie w jego blasku. Wyciągam rękę przed siebie i próbuję przechwycić parę drobnych puszków unoszących się w powietrzu. Mienią się w złocie. Błyszczą, jak brokat i tańczą na wietrze, jak najznakomitsze baleriny z Jeziora Łabędziego. Wirują jak szalone, jakby dopiero co dostały skrzydeł. Nagle warkocz zaczyna się cofać, kiedy obłoki na nowo przysłaniają całe niebo. Wszystko w zasięgu mojego wzroku spowite jest ciemnością, która dziwnie mnie przytłacza. Pora wrócić do domu. * -Jaśmin, czy lawenda? Jak myślisz, Luz? -Myślę, że nawet gdybyś nie oblała się żadnymi perfumami, nikt by tego nie zauważył. -Czyli jaśmin, dzięki kochanie.- cmoknęła mnie w polik, zamykając swoją szafkę. Od samego rana Rozalia zadawała mi z milion takich pytań. Chciała

Rozdział czwarty

Podobno najlepiej myśli się w ciemności. Bez żadnych świadków oraz niczyjej interwencji. W pomieszczeniu nikogo nie ma i mogę jedynie dziękować za to w duchu, ponieważ właśnie tego teraz potrzebuje — całkowitego osamotnienia. Muszę teraz na spokojnie wszystko sobie przemyśleć, jeżeli to w ogóle możliwe i przede wszystkim poukładać w całość, bo podobno tak postępują rozsądni ludzie. A przynajmniej chyba właśnie tak postąpiłaby Lucy. Nigdy bym nie przypuścił, że akurat na nią trafię, kiedy szedłem urwać się z dwóch ostatnich lekcji. Co za pierdolony zbieg okoliczności, jakby znak z nieba. Ta dziewczyna jest dla mnie, niczym bezpieczna przystań, chroniąca przed sztormem. To właśnie jej ręki chciałbym się chwycić, gdyby sytuacja tego wymagała, bo to taka deska ratunku dla mojego żałosnego tyłka. Lucy to taki cholerny bodziec, który magicznie objawił się akurat wtedy, gdy moje ciało przestało na cokolwiek reagować, a przynajmniej w taki normalny sposób. Chociaż czym tak naprawdę jest n

Rozdział trzeci

—Myślisz, że Leo zaprosi mnie na bal? —Czemu nie miałby Cię zaprosić? Przecież to Twój chłopak, Ros. —Wiem, wiem.. ale chodziło mi bardziej o to, czy sądzisz, że będzie chciał użerać się z małolatami na parkiecie.— wypaplała na jednym tchu, czerwieniąc się. Ten rumieniec z pewnością nie był spowodowany przez upał. —Zalałaś się gorącą falą zażenowania.— zauważam, unosząc przy tym lewą brew ku górze. Zawsze łatwiej było mi poruszać tą, bo prawa nigdy nie chciała mnie słuchać, jakby należała do kogoś innego. —Zamknij się, jeżeli Ci życie miłe, Luz.— mówi całkowicie opanowanym głosem, pozbawionym wszelkiego napięcia i zwątpienia, które jeszcze przed chwilą jej towarzyszyły. —Jak sobie życzysz.— wzruszam ramionami, po czym podciągam rękaw bluzy i po raz kolejny tego dnia odczytuje z ręki kod do szafki. Nie jestem zbyt inteligentna, a już z całą pewnością nie mam fotogenicznej pamięci. Nawet swojego numeru telefonu nie jestem w stanie wydukać bez pomocy notesu, ale w końcu każdy

Rozdział drugi

Lucy Mason zbyt cholernie na mnie działa, że kiedy tylko zauważam jej obecność w swojej sypialni, to od razu coś mnie bierze. W takich momentach mam ochotę położyć sobie rękę na sercu i sprawdzić, czy wciąż bije. To wszystko jest tak absurdalne, że aż śmieszne. To jedna z tych córeczek tatusia, które wolą nie wychylać się poza tłum, jeżeli nie będzie ku temu absolutnej konieczności. Z pozoru dość nieśmiała, ale przewierci Cię na wylot, gdy tylko wepchnie się z buciorami w Twoje życie. Jednak zawsze gdy z nią rozmawiam przyłapuję się na tym, że myślami jestem zupełnie gdzie indziej. Czasami moja wyobraźnia płata mi figle, a to co wtedy widzę jest tak cudowne, że aż boleśnie niemożliwe. Wiele razy zastanawiałem się, jakby to było uciec w dwójkę gdzieś, gdzie nikt by nas nie znalazł. Czuć wolność, odciąć się od otaczającego nas świata. Moglibyśmy wybrać się nad ocean i spokojnie obserwować, jak słońce znika za linią horyzontu lub wdrapać się na górę, a stamtąd podziwiać malownicze widok

Rozdział pierwszy

W pokoju panuje prawie całkowita ciemność, ale nawet z zamkniętymi oczami doskonale wiem gdzie rozmieszczone są poszczególne rzeczy. Spoglądam w lewo. W kącie pod oknem dostrzegam rysy dwuosobowego łóżka. Leżałam już na nim dziesiątki razy, ale wspomnienia te są jak odległe i ulotne sny. Zaraz przy łóżku znajduje się szafka nocna, na której pali się niebieska lampka, będąca jedynym tutejszym źródłem światła. Na dywanie, opierając się o jedną z nóg łóżka, siedzi chłopak z książką między kolanami. Podchodzę do niego trochę bliżej, a nawet chrząkam krótko, aby poinformować go o swojej obecności, ale ten dalej wydaje się być pochłonięty lekturą. Dopiero kiedy siadam obok podnosi głowę i spogląda na mnie tak, jakby widział mnie po raz pierwszy. -Lucy.- mówi jedynie, marszcząc przy tym brwi. Sięga jeszcze pod kolano i wyciąga ciemną zakładkę, którą zaraz wciska między strony książki i odkłada ją na bok, aby ponownie zaszczycić mnie spojrzeniem. —Co Ty tu robisz?— dostrzegam, jak